M8010 - niedostatki sił twórczych w wyrobach Unitry
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Trzeba dodać że struny dzielą się na miękkie, twarde, szlify, pół szlify i zwykłe przy przesuwaniu paluchem po gryfie wydają świst. Są jeszcze struny do fortepianu, harfy i grzebienia.
:-)
Trzeba dodać że struny dzielą się na miękkie, twarde, szlify, pół szlify i zwykłe przy przesuwaniu paluchem po gryfie wydają świst. Są jeszcze struny do fortepianu, harfy i grzebienia.
:-)
Coś takiego ;)) Na Kosmosie mam założone "elixiry" struny szlifowane, na Basstonie zwykle stare oryginalne muzy, ale półtwarde, a na małym Hohnerze, klasyczne nylony najtańsze po 1 zł za sztuke ;))
Panowie, ale ja mam zamiar inaczej brzęczeć, tak mniej szlachetnie ;-).
Dla moich skromnych celów im cieńsza i gładsza tym lepiej. Najlepiej taka o lustrzanie gładkiej powierzchni.
A ja przy okazji dowiedziałem się że M8010 pierwotnie nazywał się MDS-561 przynajmniej na papierze bo "żywego" nigdy nie widziałem ...
Zdaje się, że były też inne oznaczenia.
O takich pryzmach myślałem.
Jak je poziomowałeś,?
Wystarczała poziomica narzędziowa?
Panowie, ale ja mam zamiar inaczej brzęczeć, tak mniej szlachetnie ;-).
Dla moich skromnych celów im cieńsza i gładsza tym lepiej. Najlepiej taka o lustrzanie gładkiej powierzchni.Zdaje się, że były też inne oznaczenia.
Ooo, Defilowe klucze do strun ;)) skąd żeś Pan takie wymontował ??? U mnie jeden w Kosmosie lekko przepuszcza i trzeba delikatnie stroić.
O takich pryzmach myślałem.
Jak je poziomowałeś,?
Wystarczała poziomica narzędziowa?
Wyważany wirnik sam był dokładną wskazówką poziomu, gdy nie staczał się tendencyjnie w którąś stronę.
Ooo, Defilowe klucze do strun ;)) skąd żeś Pan takie wymontował ??? U mnie jeden w Kosmosie lekko przepuszcza i trzeba delikatnie stroić.
Ten przedmiot ma ze 40 lat, nie pamiętam. Albo ze sklepu, albo z Hybryd (klub w Wawce, znany kiedyś z dyskotek i innych rzeczy;-)), albo od któregoś z kolegów-muzyków.
Trochę abstrahując od tematu, choć w temacie. Mieliśmy zakłady w Lubartowie, ZRK, Diore. Wszystkie w jednym zjednoczeniu. Czy naprawdę nie można było zrobić prostego, trwałego i dobrego mechanizmu???
Trochę abstrahując od tematu, choć w temacie. Mieliśmy zakłady w Lubartowie, ZRK, Diore. Wszystkie w jednym zjednoczeniu. Czy naprawdę nie można było zrobić prostego, trwałego i dobrego mechanizmu???
"Co było to było,
co mogło być - jest,
a będzie to, co będzie [...]"
Czyj głos Wam się odezwał z właściwą nutą ?
Prawda jest taka, że było tylko to, co mogło być zważywszy wszystkie okoliczności.
Projekt tej mechaniki uważam za bardzo dobry, nawet wyjątkowo udany. Bardzo tania w produkcji, niezawodna w działaniu, trwała. Pod warunkiem, że... no właśnie :-(.
Przychodzi taki niespecjalnie utalentowany ludek do zakładu i chce się zatrudnić. Ty - dyrektor - musisz go przyjąć, bo takie są wytyczne PZPR i partyjnych lokalnych włodarzy, choć już po pierwszych zdaniach rozmowy z nim masz myśli o socjopatologii i niesprawiedliwości Natury, ewentualnie o poczuciu humoru Stwórcy. Więc przyjmujesz go i wysyłasz na wydział do mistrza zmianowego, dzwoniąc do niego zawczasu z tekstem "Panie Heńku, musiałem, zrób Pan coś z nim tak, żeby się nie zabił przed śniadaniem, potem coś wymyślimy".
Pan Heniek też więc musi go czymś bezpiecznym zająć, choćby dla pozorów pracy. A gościu ma dwie lewe i nie kuma elementów. Co by mu nie dać to spieprzy na maxa i pan Heniek, doświadczony spec już o tym wie zanim to się stanie.
No i spieprzył kształtowanie dźwigni rolek dociskowych, choć nawet pan Heniek w konsultacji z panem Mietkiem i panem Józiem nie wymyślili, jak to by można spieprzyć. Położyć tu blaszkę, nacisnąć te dwa guziczki oburącz, wyjąć i odłożyć wygiętą już blaszkę, wziąć następną...
Ludek miał dużo dobrej woli i pracował uczciwie, przez tydzień narobił mnóstwo blaszek, na dwa lata produkcji wystarczyłoby.
Nie zauważył, że drugiego dnia pilot z matrycy wyskoczył i blaszki układały się nie tak, jak powinny. Właściwie to widział, że tu był takie malutkie coś wczoraj chyba, ale nie chciał się wygłupić i zawracać głowy tym zabieganym ludziom. Był wdzięczny, że go przyjęli do pracy i do tego tak życzliwie, wolał siedzieć cicho i być dobrym pracownikiem, robił to, co mu kazano.
Tylko, że prawie wszystkie blaszki są źle wygięte, od nowa nie można, bo nie ma już kształtek i nie ma też jak ich zrobić, bo na tej prasie, co je robiła siedzi już inny wykrojnik, a ponowna zmiana wykrojników nie wchodzi w grę, to pół dniówki najmniej, a z tego następnego na gwałt potrzebne są inne wykrojki, te do suwaków, na produkcji już się kończą, dzwonił mistrz z mordą o to, a tu jeszcze na galwanizernię trzeba to puścić do ocynku, kur.. , kiedy oni to zrobią, trzeba do dyra z wnioskiem o nocną zmianę, inaczej nas zaje...
- Panie Mietku, kołeczki do suwaków już przyszły ze szlifu ?
- Nie, jeszcze się szlifują. Za dwie godziny może będą.
- Kto dziś jest na galwanizerni ? Jurek ? Dzwoń Pan do niego, żeby ludzi obstalował na noc do suwaków.
- Ale coś mi mówił rano jeszcze w autobusie, że chromian się kończy...
- To wyślij Pan biegiem kogoś do Oświęcimia po ten chromian, na wieczór musi zdążyć.
Teraz sobie wyobraźcie w tym klimacie jakąś awarię którejś z krytycznych maszyn, co zdarzało się dość często. Łatwiej sobie wyobrazić pożar w burdelu, klimat podobny...
Popatrzcie, ile elementów jest w takiej mechanice. Sporo, prawda ? Ile wad może mieć każdy z nich ? Nie do policzenia, po kilkadziesiąt na każdy najmarniej. To są przecież dokładne, a nawet precyzyjne części. Malutkie uchybienie i już doopa, nie podziała.
A przecież PRAWIE WSZYSTKIE są dobrze zrobione, nieprawdaż ? Jeśli dwa lub trzy na 100 są coś nie teges, to prawie wszystkie są OK, czyż nie tak ?
Nawet, jeśli taki ślepy ssak podziemny posiedzi nad tym tydzień-dwa, żeby poprawić tylko te wadliwe, to jest to bardzo mała praca w porównaniu do zrobienia tych dobrze wykonanych części całego magnetofonu. Kontrast jest stąd, że tam była armia ludzi, a Krecik jest only one.
Na śmietnik z powodu kilku mankamentów, możliwych do skutecznego usunięcia ?
Super to ująłeś.
Dla młodszych kolegów jak opowieść
z odległej przeszłości a dla mnie tak jak by to było wczoraj.
Tu dochodzi jeszcze jeden aspekt.
Musieliśmy w związku z uwarunkowaniami być samowystarczalni.
Importu magnetofonów w tamtych latach praktycznie nie było.
Natomiast należało jeszcze co nieco eksportować aby było na wsad dewizowy.
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- …
- następna ›
- ostatnia »
Znasz się trochę na strunach ? To będę miał kilka trudnych pytań do Ciebie ;-)
Krecikowe przykazania są zgodne z obowiązującą fizyką, tak się staram. W razie zauważenia najdrobniejszych odchyłek od normalnego zachowania magnetofonu proszę o niezwłoczne info.[/quote]
Gitara akustyczna ma 6 strun stalowych od najcieńszej E do najgrubszej tez E, Klasyczna 3 nylonowe i 3 stalowe. Basowa teraz od 4 w góre, kiedyś 4. Ot i cała wiedza Andrzeju. Kiedyś były struny "muza" zwykłe i lepszej klasy "bluesowe" teraz, abyś pieniądze miał ;)) Ostatnio kupowałem po 1 zł struny do klasyka bo córka chciała pograć a najcieńsza się zerwała ;)) Jeśli chodzi o wytrzymałość mechaniczną, to z tych najcieńszych strun E, jak się już zerwała tyle razy, że w gitarze założyć, to przypony na szczupaka się robiło ;))
Unitra jest jak fasolki wszystkich smaków... Nigdy nie wiesz na co trafisz...